Friday, November 23, 2007

tarta z gruszkami + karmel


na chwilowe oderwanie sie od kuchni izraelskiej:
a wiec na standardowej tartowej blasze topimy odrobine masla (ja wiem, tak ze 2 lyzki), na roztopione maslo wsypujemy 2/3 szklanki cukru, wstawiamy do nagrzanego do 200st. piekarnika i karmalizujemy (trwa to srednio od 5 do 7 minut). nastepnie na karmelu ukladamy ciasno osemki gruszek, posypujemy swiezo zmielonym czarnym pieprzem i przykrywamy calosc ciastem na tarte. Pieczemy az sie przyrumieni delikatnie, czyli okolo 20-25 minut. Lekko przestudzone ciasto wyjmujemy z formy poprzez odwrocenie od gory dnem i juz mozna wcinac :-)
przepis znalazlam na flickr.com ale teraz nie moge odszukac tego linka...

Monday, November 19, 2007

chleb Jim'a Lahey'a


czyli chleb dla mninimalistow z NYTimes'a (tutaj w oryginale):
3 szklanki maki (czasem daje 4, bo sie za bardzo lepi :)
1,5 szklanki wody
niecale 1 deko swiezych drozdzy
lyzeczka soli (i moze byc lyzeczka cukru)
otreby do obtoczenia
W wiekszej misce zmieszac make, drozdze i sol, a nastepnie dodac wode. Dokladnie wymieszac, miske z rozczynem przykryc szczelnie plastkikowa folia i odstawic na 18-24 godziny w "cieple" miejsce. Nastepnie mase chlebowa przelozyc na stolnice wysypana maka i dwukrotnie zagniesc. Uformowac zgrabny chlebek (ja robie dwa mniejsze), otoczyc otrebami przy pomocy sciereczki i odstawic na dobra chwile do podrosniecia. Nastepnie przeniesc do nagrzanej (lub i nienagrzanej) formy i piec jakies 30 minut (na pewno zdecydowanie krocej niz w oryginalnym przepisie) w temperaturze mniej wiecej 200-220st. Chleb jest wilgotny w srodku i ma przyjemnie chrupka skorke, oblednie pyszny!

PS. Jeszcze kusi mnie ten:
z maka ziemniaczana.

Tuesday, November 13, 2007

csirkepaprikás = paprikasz z kurczaka


danie to znam od Pavla, mojego praskiego szefa, ktory zawsze podkreslal, ze przepis ten stanowi jego dziedzictwo rodzinne i zartobliwie mowil, ze jest "typowa potrawa wegierskich Zydow" i zarazem esencja Wegier. Jakos wtedy nie przywiazywalam wagi do tego stwierdzenia i wogole dlaczego mialby to byc zart? Otoz po paru dniach mieszkania w Jerozolimie zaczyna istniec dla czlowieka slowo "koszerny" i po kilku chwilach konstatuje, iz (w wielkim skrocie) sprowadza sie ono do: niejedzenia wieprzowiny, niełączenia produktow mlecznych z miesnymi, plus pieczatki na opakowaniu.
Ale ze nie wszyscy jak widac tych zasad przestrzegaja, wiec dzis "paprikas à la Pavel" calkiem niekoszerny, ale za to w 100% wegierski:

kawalek sloniny (w Jerozolimie nie do zdobycia od razu dodam:)
duza cebula
4 kawalki kurczaka
solidna lyzka slodkiej czerwonej papryki
200ml tlustej kwasnej smietany
klasycznie sol i pieprz
na sloninie zlocimy grubo pokrojona cebule, wrzucamy kawalki kurczaka, posypujemy papryka i jak sie zrumienia podlewamy smietana i odrobina wody, po czym dusimy do miekkosci. I juz paprikas gotowy - w czeskiej wersji z ziemniaczanym knedlikiem, ale oryginalnie podawac winno sie z ziemniaczanymi kluseczkami, wiec kopytka czemu nie?
a na kolejne ekseprymenty polecam paprikas z baklazanem: tutaj.

Thursday, November 08, 2007

za'atar


czyli bez watpienia izraelska przyprawa numer 1, ktora sklada sie z suszonego hyzopu i ziaren prazonego sezamu (czasem z dodatkiem Rhus coriaria). A wiecej o hyzopie tutaj - nie zgadla bym czym polscy naukowcy z dziedziny farmacji moga sie zajmowac:)

pomysl 1. kupujemy begel pod brama Jaffo i dostajemy don zawiniatko z za'atarem zmiesznym z sola (wiec wcinamy siedzac na murku pod Brama)
pomysl 2. mieszamy oliwe z za'atarem i maczamy w niej cieply chleb pita (pycha!)
pomysl 3. w zasadzie wszystko z za'atarem smakuje wysmienicie

PS.1. A jesli nie mamy hyzopu
: czesto na Bliskim-Wschodzie mianem "za'atar" okresla sie jakakolwiek rosline z rodziny wargowych jak np. majeranek, oregano, tymianek czy szalwie i czesto z mieszanki tych ziol przyzadza sie za'atar, wiec do odwaznych swiat nalezy!
PS.2. Za'atar wspomaga pamiec, ulatwia wiec zdawanie egzaminow i wogole czyni silnym - przynajmniej tak sadzi tutejsza mlodziez :-)

Friday, November 02, 2007

izraelskie sniadania




jesli istnieje jeszcze cos takiego jak typowe sniadanie izraelskie, to odbiega znacznie od zachodnio-srodziemnomorskiego i sklada sie sie z sera, oliwek, chleba (najczesciej pita), warzyw i kawy oczywiscie. Zdarza sie, ze towarzyszy wymienionym skladnikom cos dodatkowego, ale oliwki i ser to tzw. "zestaw obiawiazkowy".


Nie wiem czy ktos w tym miejscu podzieli moje spostrzezenia odnosnie izraelskiego sera, niemniej jednak mysle ze nikt sie nie bedzie spieral, ze tutejsze oliwki prosto z targu to esencja smaku i aromatu. I chyba mi pozostaje jedynie zapraszac tu na te sniadania, bo mam dziwne wrazenie, ze w Srodkowej Europie smakowaly by znacznie gorzej :-)