Monday, November 12, 2012

ciasto semolinowe



przemierzajac jerozolimskie ulice trudno przejsc obojetnie obok ciasta semolinowego, ale mi sie udawalo. Nie kupilam go tam nigdy, bo zawsze natykalam sie na nie kilka minut po mojej kapitulacji na widok swiezej halvah, baklavah czy knafeh. I teraz chyba zaluje. Bliskowschodnie ciasto semolinowe juz z oddali jawi sie jak slodycz wcielona, delikatnie blyszczy sie syrop na wierzchu, a migdaly biela sie zachecajaco. Jest jak kazdy bliskowschodni deser - wydaje sie byc i nierzadko smakuje, jak ulepek, ale jest przy tym wsciekle dobry!

W zaulku ulicy HaBsamim stal sprzedawca (i jestem pewna, ze nadal stoi!) z ogrrrrromnym, metrowej srednicy aluminiowym talerzem. I to bylo widowisko! Bo na ulicy El Wad Hagai, w cukierni Ja'afar Sweets i jeszcze na David Road, polmiski czy talerze nie byly juz tak majestatyczne. A na wszystkich polmiskach - ciasto semolinowe. Jest przynajmniej kilka miesc w starej Jerozolimie gdzie mozna je spotkac - z wetknietym migdalem, zbite i lepki, ciasto pokrojone w kwadraty, rzadziej w romby. Ciasto, ktore na sam wyglad, nawet z dalszej odleglosci, jest slodkie, bardzo slodkie.

Sprobowalam semolinowego ciasta przynajmniej dwukrotnie, w jednej z naszych ulubionych wschodniojerozolimskich restauracji, "w namiocie" - czyli restauracji hotelu Ambasador zwanej Al Diwan. Na samym poczatku naszego dwuletniego pobytu w Jerozolimie juz drugiego dnia po przyjezdzie oraz kilka dni przed wyjazdem. Czyzby Wschodnia Jerozolima witala i zegnala wedrowcow ciastem semolinowym?

Ciasto semolinowe zwane: tishpishti, basbousa, harrisah, nammoura, revani, ze wszystkich nazw nie pomne. Chyba w kazdej ksiazce o palestynskiej czy zydowskiej kuchni ma przydomek "ciasto wielu nazw" :) Popularne przynajmniej od Egiptu przez Turcje po Italie. Ciasto jak sama nazwa glosi z semolina, czesto z dodatkiem mielonych migdalow czasem orzechow i kokosu. Popularne sa wersje cytrusowe, z sokiem w miejsce jogurtu. Po upieczeniu ciasto zalewa sie syropem, ktory mozna aromatyzowac woda pomaranczowa czy rozana. Obowiazkowo przybrane migdalami, rzadziej pinolami. Slodkie, choc jednak slowo "slodkie" jest tu niewystarczajace - bardzo, bardzo slodkie i bardzo, bardzo dobre. 

Przepis na bliskowschodnie ciasto semolinowe (proba odtworzenia wspomnien, na podstawie przepisu od rewelacyjnego BurekaBoy) na blache 20x30cm:  

1 szkl semoliny 
1/2 szkl mielonych migdalow  
1 plaska lyzeczka proszku do pieczenia 
100g masla
50g cukru 
3 jajka  
1/2 szkl jogurtu  
szczypta soli 
skorka otarta z cytryny lub pomaranczy  

do przybrania ciasta: pol garsci orzeszkow piniowych badz migdalow 
syrop: 1 i 1/2 szkl cukru, 1 szkl wody, 1 lyzka wodt pomaranczowej   

Na poczatku przygotowac syrop: cukier zalac woda i gotowac na srednim ogniu 5 minut, gaz wylaczyc i dodac wode pomaranczowa, syrop ostudzic. Maslo utrzec z cukrem i sola, wtrzec do masy jajka, potem jogurt i skorke otarta z cytryny. Semoline wymieszac z mielonymi migdalami i proszkiem do pieczenia i dodac do utartej wczesniej masy. Ciasto przelozyc do wylozonej papierem formy, piec 30 minut w temp. 160st.C. Upieczone, jeszcze gorace ciasto polac zimnym syropem. Slodkie i bardzo, bardzo dobre.

PS. Przepisem dolaczam do Orzechowego Tygodnia Anitki:  Alcia, sama Anitka, Monika i Madzia, dzieki paniom wielkie!



.

18 comments:

margot said...

Basia , ty jesteś skarb i te toje wpisy tez są skarbami
Teraz semoliny mi trzeba i tego ciasta
A wiesz co ?Uwielbiam te nasze ,,spotkania" kuchenne

atina said...

Ciasto jest cudowne! I faktycznie bardzo, bardzo słodkie :) Miałam okazję jeść takie w Grecji i Turcji i sama też piekłam :) Uwielbiam je , choć faktycznie dużo to się go zjeść nie da;) Buziaki wielkie za wspólne pieczenie:*

Majana said...

Ach Basiu zawsze się coś niezwykłego u Ciebie dowiem. :) Ciasto semolinowe wygląda pięknie, bardzo musi pysznie smakować. Och bardzo.
Tak się cieszę, że mogłyśmy razem piec , dziękuję Ci :*

Amber said...

Basiu,
cudowne opowieści snujesz...
Czytam jak niezwykłą bajkę.
A to ciasto z migdałami takie wyjątkowe, doskonałe.

Anna Wlezień said...

Nie , nie upiekę...ale mam wielką nadzieję , że kiedyś będę spacerować po zaułkach Starej Jerozolimy i będę wypatrywać sprzedawcy semolinowego ciasta ... niezwykle plastycznie opisujesz , nie tylko dania , ale też miejsca ...

Kamila said...

Basiu, a pisałam, że jesteś Skarb, prawda? Potwierdzam i przepis sobie pozwolę wykorzystać, nawet bez Twojego pozwolenia :) Ściskam mocno!

Unknown said...

A wiesz Baśku, że Włosi również mają takie ciasto? Cytrynowe. Pyszne!
A na ciasto poczekam. Tak jak na Ciebie :)

pasjonatka said...

uwielbiam semoline i zawsze chiclam sprobowac takiego ciasta ;)

buruuberii said...

margot, Ty lec po semoline, ja lece po orzechy :)) Och i ja lubie razem piec, mobilizujace i takieee przyjemnie, ze razem ;)

atina i ode mnei tez :** Dzieki Anitka za Tydzien!

Majana, i ja sie ciesze, razem razniej i o niebo przyjemniej :)

Amber, ciesze sie bardzo, ze mam dla koga ta bajke pisac, to wielka radosc gdy nei "leci" w proznie :))

ankawell , zycze Ci by to nastalo jak najszybcie, a wtedy nei zapomnij o baklavie w Jaafar Sweets :)) dziekuje bardzo za mile slowa!

Kamila, alez to najwiekszy zaszczyt gdy kogos zachece, a potem ta smaki ktore mnei przenosza w inny swiat Komus dadza chwiel radosci :))

Anoushka, dzieki za info - juz poprawiam ze do Wloch, a nei tylko Grecji!! Tez mi przypomnialas ze cos w ten desen jest i we Francji, tyle ze z mlekiem... :**

pasjonatka, to ja zacheciam Cie i zachecam po raz drugi - bardzo slodkie i bardzo dobre :))

margot said...

a no , mam nawet te pini(bo kupiłam je kiedyś na coś i nie pamiętam na co :D)
dokładnie , ja miałam takiego lenia, że pewnie nic bym nie upiekła.
a tego pischingera to mało wychodzi - chyba trzeba dwie porcje robić jak to ma jeść więcej niż 2 osoby co Basia?

Monika said...

O, Basia, jak fajnie ze piszesz o tym cieście - bo chociaż ja mam bardzo wysoką tolerancję na nadmiary słodkiego, to semolinowe ciasto wydawało mi się zawsze aż za bardzo ulepne (na wygląd) i nigdy jeszcze go nie piekłam ani nie próbowałam, zresztą nigdzie nie wyglądało zbyt zachęcająco.. A Twoje zdjęcia zachęcające są bardzo, oj bardzo, to upiekę i już :))) Z cytrusowym akcentem może? :)

Buziaki :** I oczywiście dzięki za wspólne pieczenie, orzechy to jest to, prawda? :)

Evi said...

Mmmm. Robiłam podobne ciasta zalewane syropem, składniki nieco inne, zasada podobna. Dlatego już po jednym rzucie oka mi się podoba. Wygląda pysznie, mam na nie wielką ochotę :).

Anna Wlezień said...

Bardzo wiele osób odwiedza Twoją stronę ... znajdują opowieści i wspaniałe przepisy ... chciałam Cię prosić , aby odnaleźli również obok Twoich bożonarodzeniowych przepisów również informację o niezwykłym projekcie jakim jest SZLACHETNA PACZKA / jednym słowem proszę Cię o poparcie apelu jaki umieściłam na swoim blogu/ ...

Diana Marzejon said...

trafiłam tu dzisiaj i zostaję :):):) Jakie wspaniałości !!!
pozdrawiam

asieja said...

ten kawałek.. ten co leży tak smutno na pierwszym obrazku, on jakby czekał tu na mnie. ja go chcę!
:-)))

Unknown said...

absolutnie wspanialy blog! pozdrawiam goraco i obserwuje!

ro_wera said...

NIGDY nie widziałam piękniejszego zdjęcia orzeszków piniowych z tłem z ciasta. Cudowne.

buruuberii said...

Drodzy odwiedzajacy - dziekuje za mile slowa.

@ ro_wera - bardzo milo czytac taki komentarz, bardzo! dziekuje i pozdrawiam :-)